niedziela, 22 lipca 2012

Torba do szpitala

   Przyszedł czas na to, aby skompletować rzeczy potrzebne do szpitala.
   Lista rzeczy wymaganych przez szpital w którym planujemy rodzić jest dosyć długa, dlatego nasza torba jest duża. Rozmawiając z kobietami, które w nie tak odległym czasie rodziły dzieci w różnych miejscach, dowiedzieliśmy się, że w niektórych szpitalach i klinikach młode mamy mają zapewnione pewne rzeczy przez szpital, np. koszule do porodu oraz po porodzie świeża koszula w każdy dzień, ubranka dla dziecka, podkłady poporodowe (na łóżko) i zwykłe. No cóż, w naszym szpitalu należy mieć ze sobą wszystko.
   Biorąc pod uwagę, że dziecko może narodzić się 2 tygodnie przed lub 2 tygodnie po terminie, stwierdziliśmy, że nie będziemy ryzykować pakowania w trakcie skurczów i zrobiliśmy to już teraz.
   W naszej torbie znalazły się rzeczy dla młodej mamy, czyli: koszule, szlafrok, kapcie, klapki, środki higieniczne i kosmetyki, ręczniki, ręczniki jednorazowe, termometr, tantum rosa, bielizna (choć nie wiemy czy można ją w szpitalu zakładać po porodzie naturalnym),  poduszka do karmienia. Kolejna część to rzeczy dla dziecka, czyli ubranka: body, kaftaniki, śpioszki, pieluszki flanelowe, pieluszki jednorazowe, kocyk, niedrapki, chusteczki nawilżane, ręcznik. Jest także ubranie ochronne dla taty, aparat fotograficzny. Na ostatnią chwilę musimy dorzucić wszystkie ważne dokumenty, tj. karta ciąży z którą w sumie przyszła mama nie rozstaje się w ogóle, ostatnie wyniki badań, dowód osobisty i dowód ubezpieczenia, a także woda mineralna, coś do przegryzania:). Jest tego całkiem sporo a i tak niektóre rzeczy będą musiały być do szpitala donoszone na bieżąco, bo gdybyśmy chcieli zapakować wszystko na cały pobyt, pewnie jedna torba by nam nie wystarczyła.

czwartek, 19 lipca 2012

Zakup wózka

   Pomimo wielu przesądów jakie słyszeliśmy na temat wcześniejszego kupna wózka, zdecydowaliśmy się kupić go już wcześniej, tym bardziej, że fotelik jest niezbędny już przy wyjściu dziecka ze szpitala, a zazwyczaj jest on kupowany razem w komplecie.



   Oglądaliśmy wiele wózków, w wielu sklepach, przeglądaliśmy także wózki wystawiane na aukcjach internetowych. Ważne dla nas było, aby był on czterokołowy, lekki, w miarę prosty. Nie podobają się nam wieeeeelkie wózki, wyglądające jak karoce:) i ważące tonę. Wreszcie po obejrzeniu wielu modeli i przeczytaniu oraz wysłuchaniu opinii wybraliśmy wózek Baby Design model Sprint Plus. Jest to wózek 2 w 1, tzn gondola i spacerówka, z możliwością zamontowania na specjalnych adapterach fotelika Dumbo do 13 kg. Wózek jest chyba najlżejszym z tych jakie obejrzeliśmy. Jest to zapewne zasługa kół piankowych, uważanych przez większość za gorsze. Faktem jest, że przy takich kołach bardziej trzepie wózkiem, ale każdy model ma jakieś wady i zalety. Coś kosztem czegoś, doszliśmy do wniosku, że wózkiem będziemy jeździć tylko po chodnikach, w mieście, tzn. nie planujemy wycieczek na terenach gdzie koła takie byłyby rzeczywiście wielkim problemem, choć chodniki jak wiadomo też nie są specjalnie równe. Myślę, że rzeczywiste wady i zalety wyjdą w trakcie użytkowania.
 W momencie kiedy zdecydowaliśmy się na zakup, szukaliśmy najtańszej oferty w sklepach w mieście, sklepach internetowych, generalnie byliśmy zdecydowani na wózek nowy, nieużywany. Jednak podczas szukania na allegro natknęliśmy się na aukcje, gdzie oferowany był dokładnie ten sam wózek ale używany. Okazało się także, że wózek jest do sprzedania w naszym mieście. Zdecydowaliśmy się więc obejrzeć go. Po obejrzeniu uznaliśmy, że jest on w całkiem niezłym stanie, był używany przez jedno dziecko przez około 1.5 roku. W komplecie jest także fotelik z adapterami, mata do przewijania, folia przeciwdeszczowa oraz torba. Pomimo, że koła w wózku są w stanie dobrym, zamówiliśmy nowe w serwisie, a te zostawimy na wszelki wypadek, gdyby nowe się uszkodziły. Jesteśmy bardzo zadowoleni z naszego zakupu, tym bardziej, że kosztował on połowę mniej niż nowy, a dodatkowo okazało się, że rodzina, która wózek nam sprzedała miała także do sprzedania chustę do noszenia dziecka, tkaną w bardzo dobrym stanie. Rozważaliśmy zakup takiej chusty ale były one dosyć drogie, więc wstrzymywaliśmy się z decyzją. Dylemat rozwiązał się sam, z czego bardzo się cieszymy.     
 
 

środa, 11 lipca 2012

Spotkanie z połóżną.

Jakieś trzy tygodnie temu umówiliśmy się z Panią położną w szpitalu w naszym mieście. Umówieni byliśmy na godzinę dziewiętnastą, więc się udaliśmy do szpitala tak żeby być na czas. Po przybyciu na miejsce pani A.(czyli położna) zabrała nas na jedną z sal porodowych w celu ustalenia pewnych szczegółów i uzyskania od nas pewnych informacji. Więc na początku zapytała żonę o to, na kiedy jest spodziewany termin porodu, na co żona odpowiedziała, że według badania USG termin wyznaczony jest na 5 sierpnia, co pokrywa się z terminem obliczanym na podstawie ostatniej miesiączki. Po czym pani A. zapytała jakie były cykle miesiączki, po udzieleniu potrzebnych informacji pani położna powiedziała, że termin porodu  może się przesunąć, aczkolwiek nie dała nam do zrozumienia, że tak będzie na pewno, kazała żonie się zgłosić w wyznaczonym terminie do szpitala żeby sprawdzić czy coś zaczyna się dziać, albo w siódmą dobę od wyznaczonego terminu lub gdyby coś działo się wcześniej to mamy do niej dzwonić i ona zadecyduje co mamy robić dalej. Żona zapytała panią czy jest możliwość dostania na życzenie znieczulenia zewnątrzoponowego i czy jest to odpłatne, na co pani A. powiedziała, że jest taka możliwość, ale to zależy czy akurat jest wolny w szpitalu anestezjolog, odradzała jednak to znieczulenie, sugerując, że damy radę bez niego:) poza tym w momencie gdy już zostanie ono podane położna już nie może w niczym pomóc(np. wziąć do wanny z wodą).
 Dzień wcześniej żona nie czuła przez jakieś 16 do 18 godzin ruchów naszego dzidziusia więc podczas umówionego spotkania zapytałem położną, jak długo kobieta może nie czuć ruchów dziecka(żeby nie powstało zagrożenie dla jego życia) na co pani A. po usłyszeniu że tak długi czas maleństwo nie dawało o sobie znać, zabrała żonę do innego pomieszczenia i podłączyła na 20 min. do KTG (pierwszy raz słyszałem przez tak długą chwile bicie serca naszego dzidziusia), po czym poszła po lekarza żeby sprawdził czy wydruk bicia serca jest prawidłowy, oczywiście było wszystko w porządku, ale zabrał nas jeszcze na badanie USG w celu sprawdzenia czy wszystko jest dobrze z dzieckiem, oraz zrobił pomiary (kość udowa miała jakiś 7 cm), pomierzył przepływy Dopplerowskie i powiedział że nasz maluszek waży już jakieś 2500g( końcówka 33 tygodnia ciąży). Po skończonych pomiarach stwierdził że nasz synek dobrze się rozwija i że nie mamy się czym martwić, po czym zapytał czy chcemy zdjęcie z USG 3/4D, ( kiedyś pokażemy naszemu dziecku jak wyglądał w brzuszku mamy).
 Później lekarz zapytał czy żona zostaje w szpitalu ( ale bym narobił jak by musiała tam zostać) ale na szczęście wszystko było w porządku  i nie było potrzeby żeby tam zostawała.
 Przez tą sytuację żona nie zadała wielu jeszcze pytań jakie miała do położnej,ale najważniejsze jest to że dzidziuś się dobrze rozwija.